fbpx

Jestem mamą i czuję się wypalona. Jak to możliwe? Wypalenie u mam to temat, którego nie porusza się często. Szkoda, to mogłoby je uratować.

Wypalenie u mam.

Pojawiają się głosy, które twierdzą, że zajmowanie się domem i dziećmi pracą nie jest, przyjmijmy więc, że wypalenie może dotknąć każdego, kto wykonuje codziennie nałożone na niego obowiązki, spotyka się z sytuacjami wymagającymi wiedzy, szybkiej reakcji, zachowania zimnej krwi, a także sytuacji nowych, niestandardowych, do których musi się dostosować i z których musi znaleźć rozwiązanie. Stara się wykonywać swoje obowiązki dobrze, nikogo nie zawieść i się nie skarżyć. Nikt przecież nie biegnie do swojego szefa z pretensjami, że nie daje sobie rady z ilością spraw, które musi załatwić, że mu za ciężko czy, że nie chce czegoś robić. Praca to praca, wykonujemy ją najlepiej, jak umiemy i chcemy być za to doceniani.

Dzień jak co dzień.

Spójrzmy na taką sytuację: mama zajmuje się domem i dziećmi cały dzień, odwozi i zawozi do placówek, bawi się na dywanie, udaje świnkę Peppę i jej brata Georga na przemian, gotuje obiad, sprząta, robi pranie (nie znam mam, które choć jednego nie muszą dziennie zrobić). Podają, odkładają, rozsądzają dziecięce spory, dyskutują, negocjują. Często nie śpią również w nocy. Ogólnie rzecz ujmując, są na każde zawołanie, obojętnie czy chodzi o pomoc w toalecie, w nauce rymowanki czy karmienia papką rozpryskująca się po kuchni z powodu słodkiego i nieplanowanego kichnięcia młodej latorośli.

Mama nie jest robotem.

Niestety, gdy dopada ją wypalenie, takim robotem może się stać. By zachować wystarczające zasoby do wykonania niezbędnych obowiązków, zaczyna być emocjonalnie niedostępna dla swoich dzieci, głucha na ich lamenty i krzyki. Odcina się.

Skąd te wybuchy?

Wypalenie zawodowe u mam objawia się często wybuchami agresji. Powodów tych wybuchów jest wiele, a cierpią na tym dzieci, nasza relacja. Gdy krzyczymy mamy wyrzuty sumienia. Gdy mamy wyrzuty sumienia, próbujemy się usprawiedliwiać, a kiedy się usprawiedliwiamy, nie ma szans na to, by coś się zmieniło. Droga do zmiany jest dużo bardziej skomplikowana!

Wypalona Mama stoi na skraju przepaści.

To mama wyczerpana swoimi obowiązkami. Musi być zawsze na wszystko gotowa, dostosowywać się do wciąż zmieniających się warunków, nadążać ze wszystkim, odpowiadać na potrzeby innych i być przy tym czuła i uśmiechnięta. Do tego dokłada się brak wdzięczności, nawet na słowo „dziękuje” próżno czasem czekać. Nie od tego ma urlopu, a szefowie to małe brzdące wymagające uwagi na 100%. Wiele jest zabawnych historyjek dotyczących tego, że szef ma dwa lata, a trzeba go nosić na rekach. Tak jednak jest naprawdę! Od bycia mamą nie ma odwrotu. A to, co wykańcza najbardziej, to brak możliwości powiedzenia: stop, nie chcę, moje dzieci są okropnymi wrzaskunami i wcale nie mam ochoty spełniać ich zachcianek. Jak można by tak powiedzieć? Przecież dzieci są słodkie, cudowne i tak wiele osób walczy o to, by je mieć. Jak więc mam czelność się w ogóle skarżyć i narzekać.  A to, że jestem mamą i czuję się wypalona? Inni mają gorzej!

Syzyfowa praca.

Taka jest praca mamy. Nie ma końca i często nie ma spełnienia, które nadaje pracy sens, dodaje energii i skrzydeł. Bez tych skrzydeł i tej energii wręcz niemożliwe jest wykonywanie swych obowiązków dobrze i z chęcią. To, z czym stykają się mamy na co dzień, to kolejka górska bez trzymanki. Dzieci są nieprzewidywalne. Kiedy wydaje się, że są nakarmione przebrane i byłaby chwila na to, by usiąść, nagle pojawia się krzyk niezadowolenia, wylane picie, kupa w pieluszce czy o zgrozo wysypka. Nie mówiąc już o tym, że mama nie dostaje za swą pracę zapłaty. Każdy chce być doceniony. I to nie tylko w dniu Matki. Brak zapłaty wiąże się często z tym, że wykonywanie obowiązków matczynych uważane jest zwyczajne za powinność mam. Wypalenie zawodowe u mam zdarza się naprawdę często.

Błędy się zdarzają.

A co, kiedy mama się pomyli? Czy mamy w ogóle mogą się mylić? Nie umiesz karmić piersią? Jak to? To przecież takie naturalne. Nie wysypiasz się w nocy, bo maluch cię budzi? Jak to? Przecież możesz spać, kiedy on śpi (każda mama wie, że to prawie niewykonalne). Nawet pani przedszkolanka patrzy krzywo, kiedy matka przynosi banana zamiast jabłka na projekt moje śniadanie. Czy tak trudno zapamiętać, że chodziło o jabłko? No właśnie.

Każdy potrzebuje wsparcia.

Mama także. No ale przecież jest ojciec dziecka. Czuły, troskliwy mąż lub kolejny domownik do obsłużenia. Albo pan od dobrych rad. Albo pan — muszę pędzić na siłkę, mam zawody, albo zwyczajnie zwariuję od tego wrzasku. Co by ktoś pomyślał o mamie, która w tej samej sytuacji idzie na siłkę? Halo, kto jest tutaj mamą?

Wypalenie u mam i ojców.

Czy taki scenariusz dotyka tylko mamy? Badania mówią, że kiedy to tatusiowie zostają w domu, by zajmować się dziećmi, przechodzą przez to samo.

Nikt nie chce być niewolnikiem na usługach dziecka, a wyczerpany rodzic właśnie tak to często postrzega.

Pomyśl o wsparciu dla siebie, jeśli czujesz, że to, o czym napisałam jest Ci bliskie. Twój dobrostan i Twoje umiejętności to ważna sprawa, a rozwiązania istnieją, głęboko w to wierzę.

Wszystko zaczyna się od rozmowy. Zapraszam.

13 Komentarze
  • wczerni
    Posted 6 lutego 2018

    Moje zdanie jest takie, że mój mąż jest w tej kwestii jest jak reszta społeczeństwa i uznałby, że tak ma być i to normalne :/ Grrr

    • Mama ma moc!
      Posted 6 lutego 2018

      Hej! Tak niestety myśli większość i to nie tylko mężczyzn, społeczeństwa w ogóle. Dlatego sądzę, że trzeba z tym walczyć i może powoli to się zmieni. Bez udziału mam, zawsze będzie tak, jak dzisiaj.

  • Mumspace
    Posted 7 lutego 2018

    To już wiem, jak to się nazywa… Ale u mnie dużym wsparciem był mąż i nie doszło do dużego „wypalenia zawodowego”. W porę poszłam… do pracy. I to dało mi dużo.

    • Mama ma moc!
      Posted 7 lutego 2018

      Mąż, który wspiera i rozumie to skarb 🙂 Tak bardzo jesteśmy, jako mamy, skupione na dzieciach i ich potrzebach, że nasze gdzieś umykają, a wypalona i zmęczona mama, to również mama cierpiąca. Wielu mamom, to praca daje właśnie wytchnienie <3

  • sandra
    Posted 7 lutego 2018

    Myślę, że wiele zależy od naszego momentu w życiu w którym decydujemy się na dzieci. Ja w tej chwili jestem z drugim dzieckiem w domu i jestem przeszczęśliwa i nie zamieniłabym się z nikim! Pierwszą córkę wychowywałam ganiając za firmą, za zleceniami, za klientami, nie poświęcałam jej tyle czasu ile chciałam. Teraz to sobie rekompensuję.
    http://www.majciakombinuje.pl

    • Mama ma moc!
      Posted 7 lutego 2018

      Cześć Sandra! Dobrze to rozumiem, ja przy pierwszym dziecku też byłam zabiegana. Dużo zależy od czasu, od tego kogo mamy obok, ale i od naszej dojrzałości. Czas płynie, niektóre rzeczy się zmieniają, inne nie. Mamy nowe priorytety, co innego staje się ważne, na co innego możemy sobie pozwolić. Dlatego mamy powinny się wspierać, a nie oceniać <3 Łączy nas przecież, jak nic innego, miłość do naszych maluchów i starania, by były szczęśliwe. <3

    • Rodzicielnik.pl Agnieszka
      Posted 11 lutego 2018

      Dokładnie mam to samo. Z pierwszą córką szybko szybko, powrót do pracy, butelka, słoiki. Z młodszą jestem w domu, karmię piersią, wstaję w nocy, sama gotuję i jaram się każdą chwilą. Przez ten pryzmat widzę, co straciłam u starszej. Zmęczenie? Bywa, ale mam coś swojego, co robię i mąż mnie wspiera np. zajmując się dziećmi bym mogła realizować swoją pasję. Mama cele, marzenia, które realizuję. Mam też pod opieką tatę chorego na raka, także bywa poligon domowy, kto nie dotknął tematu opieki nad chorym nie wie. Pamiętam też o dzieciakach z Domu Dziecka, szpitala itp. Jednakże pamiętam też o sobie, to bardzo ważne, bo póki pamiętamy w tym zgiełku o sobie i swoich potrzebach nic żadna rutyna codzienności nas nie złamie. Pewnie, czasem upadam, bo kto nie upada, ale podnoszę się, otrzepuję i idę dalej :).

  • Magdalena Kopała
    Posted 12 lutego 2018

    Oj, jak ja to znam… Entuzjazm, który powoli wypala, chciałoby się lepiej, a jest głównie gorzej, bo wieczna irytacja najmniejszymi drobiazgami… Dlatego niestety, dom często wygląda jak po wojnie, gary stoją niepozmywane, pranie się piętrzy – ale już wolę ten bałagan w domu niż bałagan w głowie 😉

    • Mama ma moc!
      Posted 12 lutego 2018

      Zawsze lepiej mieć bałagan w domu niż w głowie – racja 🙂 Ta irytacja jest faktycznie okropna – niby nic, a wszystko potrafi wyprowadzić z równowagi. Dlatego warto dać sobie chwilę oddechu. Po każdej pracy musi przyjść czas na regenerację. <3

  • Aga
    Posted 8 sierpnia 2018

    Jeśli chcesz poznać matkę, która nie robi prania codziennie to zapraszam do znajomości 😉

    Cieszę się bardzo, że napisałaś, że to wypalenie nie dotyczy tylko mam, ale ogólnie rodziców zajmujących się dzieckiem, wg mnie to ważne

    U mnie do niego nigdy nie doszło, myślę, że z czterech powodów: 1. mój mąż jest absolutnie przewspaniały i dzięki jego wsparciu, jego słowom, jego zabawom z dzieckiem, żebym mogła odpocząć itp. nigdy nie miałam poczucia, że dom jest na mojej głowie i jestem w tym niedoceniana – często mam wrażenie, że on jest lepszą matką niż ja 😉 i nie raz miałam tak, że to ja dbałam o to, żeby on po pracy odpoczął, a nie brał się za wyręczanie mnie, bo na pewno miałam ciężki dzień 2. powrót do pracy i powrót do ludzi w niej zanim zdążyłam zwariować w czterech ścianach 3. przyjaciele i rodzina – zarówno częste spotkania z nimi, dzięki którym miałam kontakt z ludźmi, zawsze gotowość do pomocy i nie krytykowanie nas, a zawsze wsparcie i podziw, że dajemy radę 4. umiejętność odpuszczania. nauczyłam się, że czasem przeczytanie książki jest ważniejsze niż umycie podłogi. na pierwszym miejscu dbam o dziecko, na drugie o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne, a o przedmioty materialne i obowiązki domowe w trzeciej kolejności. bo czasem nawet po pół godzinie odpoczynku przed komputerem sprzątać po prostu mi się chciało

    • Mama ma moc!
      Posted 9 sierpnia 2018

      Dzięki za ten komentarz Aga! Świetny tata i świetna mama <3 Wiele można sobie poukładać, jeśli ma się z kim. Gratuluję 🙂

  • Ewelina
    Posted 27 marca 2019

    Super temat?u mnie tak jest,że gdy miałam tylko synka miałam czas dla niego,a porządek w domu gdzieś tam,gdy urodziłam córeczkę i bardziej zaczęłam myśleć o ogarnianiu domu a jednocześnie poszłam do pracy,to niestety ale ciągle żyje w niedoczasie,a tym samym jestem nerwowa w stosunku do dzieci,męża,nie jestem w stanie ogarnąć wszystkiego?staram się ale nie zawsze się to udaję.wiem że gdy posprzatam to za chwilę znów będzie syf,a czas z dzieckiem mi ucieknie…jak to poukładać?nie sprzątać? Albo sprzątać w nocy i nie spać?

    • Mama ma moc!
      Posted 1 kwietnia 2019

      To trudne by zidentyfikować to, na czym nam najbardziej w macierzyństwie zależy, a potem próbować o to walczyć, ale wierzę, że da się <3 Warto się zastanowić, jaką Mamą chcę być i jakie wspomnienia ofiarować swoim dzieciom.

Skomentuj